DLACZEGO POLICJA BEZKARNIE ŁAMIE PRAWO I NADUŻYWA WŁADZY? KTO OBRONI NAS PRZED TAKĄ POLICJĄ?
Od kilku dni w mediach wrze po ujawnieniu sprawy Pani Joanny, którą policja bezprawnie potraktowała wyjątkowo brutalnie i upokarzająco. To nie pierwszy raz, gdy słyszy się o przekroczeniu uprawnień przez stróży prawa. Coraz częściej świadomie łamią procedury lub…są po prostu niedouczeni. Nie znają kodeksu karnego, KPK czy KKW. A przecież powinni. Ich nadgorliwość często prowadzi do upokarzania i odzierania ludzi z godności, po której ciężko się pozbierać i na nowo zaufać funkcjonariuszom w niebieskich mundurach. Przekraczanie uprawnień i zachowania nieadekwatne do sytuacji stają się prawie codziennością. Dlaczego nie ponoszą odpowiedzialności za swoją ignorancję i akty bezprawia?
W związku z tym, że sprawa Pani Joanny z Krakowa jest obecnie tematem topowym i wzbudza u większości obywateli słuszne oburzenie, postanowiłam i ja w tym miejscu odnieść się do niej i przytoczyć kilka podobnych faktów z innego podwórka. Otóż 3 lata temu moja przyjaciółka popadła w mały konflikt ze swoim eksmężem. Był wobec niej bardzo złośliwy, wykasował z jej telefonu pamiątkowe zdjęcia i odgrażał się, że się z nią policzy. Przyjaciółka postanowiła złożyć w prokuraturze rejonowej doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Po 2 miesiącach dostaje wezwanie, aby stawić się na policji w sprawie własnej. Poszła z nadzieją, że były mąż zostanie wreszcie ukarany. Bo jak dotychczas wszystkie przewinienia względem niej uchodziły mu bezkarnie. Jakież było jej zdziwienie, gdy już na początku spotkania pan aspirant Tomasz R. kazał jej oddać telefony oraz wszystkie nośniki pamięci, jakie posiada. Okazało się, że będzie miała przedstawione zarzuty o nękanie byłego męża i tak z osoby pokrzywdzonej stała się podejrzaną. Po oddaniu telefonów funkcjonariuszka towarzysząca aspirantowi przeszukała jej torebkę wytrząsając zawartość na biurko. Zabrała pendriva z potrzebnymi plikami, a następnie udała się wraz z moją przyjaciółką do toalety i tam potraktowała ją tak, jak potraktowana została Pani Joanna. Musiała się rozebrać, wykonać przysiad i zakaszleć. Do domu wróciła po kilku godzinach bez telefonów i w bardzo złym stanie psychicznym. Złożyła pisemną skargę na zachowanie policjantów do BSW Policji we Wrocławiu, ale sprawa została zamieciona pod przysłowiowy dywan. Do dziś moja Przyjaciółka czuje niechęć i lęk widząc mundurowych i przezornie schodzi im z pola widzenia. Czy naprawdę taka upokarzająca kontrola osobista, przysiad i kasłanie były konieczne? Jestem przekonana, że i w tym przypadku doszło do drastycznego nadużycia władzy i przekroczenia uprawnień. Nie było zupełnie żadnych podstaw do takiego niehumanitarnego potraktowania filigranowej kobiety. I, oczywiście, nikt z policjantów nie poniósł należnych konsekwencji…Sprawa bardzo przykra, z którą moja Przyjaciółka pogodzić nie może się do dziś. Może teraz, w świetle dramatu Pani Joanny, warto o tym przypomnieć. Widać Pani Joanna nie jest jedyną kobietą potraktowaną w tak upodlający sposób przez stróżów prawa – bezprawia…
Jakiś czas później byłam świadkiem kolejnej sytuacji, w której Panowie Policjanci ewidentnie nadużyli swojej władzy i możliwości. Na parking przed jednym z supermarketów w mieście G. na Dolnym Śląsku podjechało auto i spokojnie zaparkowało. Tuż za nim bardzo szybko podjechał i zaparkował inny samochód, z którego wyskoczył mężczyzna i podbiegł do drzwi stojącego Citroena. Z Citroena chciała wysiąść kobieta z dwójką dzieci w wieku ok.7-8 lat. Ale mężczyzna na to nie pozwolił i nerwowo rozglądał się dookoła. Za moment na parking podjechał policyjny radiowóz i wyskoczyło z niego 3 policjantów. Podbiegli do Citroena, wyciągnęli z niego wystraszoną kobietę z dziećmi, rzucili ją na maskę auta i na oczach dzieci skuli ręce kajdankami. Z tyłu. Jak niebezpiecznemu przestępcy. Po chwili rozmowy kazali całej trójce wsiąść do radiowozu i odjechali w stronę Komendy Powiatowej Policji. Ludzie zgromadzeni na parkingu byli świadkami tej dziwnej, jak z gangsterskiego filmu, sytuacji. Cóż takiego ta młoda kobieta zrobiła, że została potraktowana na oczach dzieci i gapiów jak poważnej klasy gangster? Po kilku dniach okazało się, że kobieta ta wraz z dziećmi była w osiedlowym barze, w którym zamówiła spaghetti z owocami morza dla siebie i dzieci. To, co dostała do jedzenia w niczym nie przypominało spaghetti, a z owoców morza w każdej porcji były 3 maleńkie koktajlowe krewetki i małża. Puste muszle po małżach wrzucone do talerza z makaronową breją robić miały dobre wrażenie. Kobieta zwróciła uwagę kelnerowi, który także był kucharzem w tym barze, że to COŚ nie jest zjadliwe i jutro powiadomi Sanepid o zaistniałej sytuacji. Doszło do krótkiej, lecz ostrej wymiany zdań i kobieta wraz z dziećmi opuściła lokal. Nie przewidziała jednego – że właścicielem lokalu jest miejscowy policjant Przemysław G. i jego konkubina. Kelnero-kucharz bezzwłocznie powiadomił go o zdarzeniu, a ten przyjechał i śledził kobietę jadąc za nią. Wezwał też na pomoc posiłki w postaci kolegów z patrolu i tak „dopadli” Panią Martę na parkingu przed Lidlem.
I tu nasuwa się pytanie – czy i to zachowanie policji nie było ewidentnym przekroczeniem uprawnień przez funkcjonariuszy? A jak skomentować fakt, że niejako w tym przypadku kolesie z firmy zostali wykorzystani do celów prywatnych, aby dać nauczkę krnąbrnej i wymagającej klientce? Oczywiście, nie pytajcie; sprawa została zamieciona „pod dywan”.
Szanowny Panie Komendancie Główny Policji! Apeluję do Pana o poszanowanie naszej ludzkiej godności podczas przeprowadzania zasadnych czynności zgodnie z przewidzianymi procedurami. Niech wszystkim działaniom policji przyświeca zasada humanitaryzmu i praworządności. Bo jak mówi przysłowie: „Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu”. A faszyzm już tu przechodziliśmy…